Pan Jerzy bardzo ciekawie opowiadał o swojej fascynacji geologią, która zaczęła się około 1963 roku, kiedy to powstała pierwsza „kolekcja” złożona z okazów, które znalazł w rejonie Karczówki, Szczukowskich Górek i Cegielni. Posiada ogromną kolekcję kamieni. Są to głównie skały i minerały świętokrzyskie, wśród których królują różne odmiany kalcytu.
Po niezwykle ciekawym wykładzie mieliśmy okazję pooglądać i podotykać część tych wspaniałych okazów.
Nie była to jedyna atrakcja naszego pobytu w Centrum. Ruszyliśmy na ścieżkę edukacyjną, gdzie można podziwiać plansze, modele, eksponaty geologiczne, skamieniałości, figury dawnych zwierząt i roślin, głównie z okresu Dewonu, o których bardzo ciekawie opowiadał Pan Jerzy.Ciekawie przedstawione i opisane jest odkrycie śladów tetrapoda w kamieniołomie „Zachełmie”, gdzie w 2002 roku Pan Grzegorz Niedźwiedzki, wówczas jeszcze student, natknął się na dziwne struktury utwardzone w warstwie dolomitów dewońskich. Były to tropy płaza lub gada, który nie pełzał, a poruszał się na czterech kończynach z palcami. Odkrycie to udowodniło, że właśnie na terenie Gór Świętokrzyskich „tetrapody wyszły z wody”.
Mnie osobiście bardzo zainteresowały ślepe trylobity, które poruszały się jeden za drugim tj. „gęsiego” po ścieżkach migracyjnych, których skamieniałości odkryto w kamieniołomie „Kowala”. Najdłuższe z tych ścieżek składają się z kilkunastu osobników.
Okazuje się, że okres dewonu pozostawił wiele interesujących dowodów, które są świadectwem historii naszych Gór Świętokrzyskich. Pewnie wiele z nich pozostaje jeszcze tajemnicą.
No cóż, czas jednak upływał nieubłaganie, a my mieliśmy dotrzeć na godz. 12-tą do Klasztoru na Karczówce.
Ruszyliśmy więc żwawym krokiem przez malowniczą Wietrznię. Szkoda, że nie było czasu na dłuższe podziwianie jej uroków, ale pozostała przynajmniej inspiracja odwiedzenia tych terenów w najbliższym czasie. Pokonanie zaplanowanego odcinka drogi wiodącej na Karczówkę nie było jednak nudnym przejściem. Okazuje się, że znajdują się na nim bardzo ciekawe, również historyczne, obiekty, które pewnie niejeden raz mijałam i nie widziałam.
Nie zauważenie ich nie jest jednak możliwe, gdy grupę prowadzi Andrzej Toporek. Co chwilę pokazywał nam coś ciekawego i dzielił się swoją ogromną wiedzą. Zobaczyliśmy więc na kamienicy przy ul. Wojska Polskiego tablicę z napisem „W tym domu w latach 1881-1883 mieszkał na stancji uczeń gimnazjum kieleckiego Stefan Żeromski”. Dalej przy ul. Karczówkowskiej stoi kamienny obelisk z napisem „Aleja ku Karczówce mój wyśniony latami w Warszawie daleki widok górski. Stefan Żeromski”. Zatrzymaliśmy się również przy pomniku czczącym pamięć, rozstrzelanych 25 maja 1944 r. przez hitlerowców, patriotów polskich z Kielc i Skarżyska. Po drodze mijaliśmy również największy obecnie zakład produkcyjny NSK czyli dawną „Iskrę”.
W taki oto sposób, w sporym pośpiechu, ale punktualnie dotarliśmy na mszę świętą, która rozpoczynała uroczystości barbórkowe. Poza górnikami Barbórkę obchodzą także geolodzy i inne osoby wykonujące zawody związane z poszukiwaniem paliw kopalnych. W tej niezwykle uroczystej mszy uczestniczyli pracownicy Kieleckiej Kopalni Surowców Mineralnych. Można było podziwiać więc galowe mundury górników.
Tradycje barbórkowe na Karczówce sięgają 17 wieku, czyli czasu kiedy bryłę galeny (rudy ołowiu) wydobył samotnie pracujący ubogi górnik Hilary Mala z Niewachlowa. Z wielkiej bryły została wykuta m.in. naturalnej wielkości figura św. Barbary. Od czasu zbudowania ołtarza św. Barbary, Karczówka stała się miejscem, gdzie gromadzili się na modlitwę górnicy i hutnicy z okolic Czarnowa, Niewachlowa i Białogonu. Po wojnie, ze względów politycznych tradycja ta znikła, ale została reaktywowana w 2001 r. przez Stowarzyszenie Ochrony Tradycji Genius Loci „Karczówka”.
Tradycyjnie podczas mszy barbórkowej wręczana jest Statuetka im. Hilarego Mali przyznawana tym, którzy w szczególny sposób opiekują się wzgórzem na Karczówce oraz klasztorem. Statuetką tą zostały uhonorowane siostry sercanki, których wkład w odbudowę klasztoru był ogromny. Przybyły one do opustoszałego klasztoru na Karczówce w 1918 r. i pozostały w nim przez prawie 50 lat.
Ja sama pamiętam, że kiedy chodziłam na lekcje religii na Karczówkę, widziałam przedszkolaki, którymi opiekowały się siostry sercanki prowadzące przedszkole w miejscu dzisiejszej kawiarenki. Tak więc wręczenie statuetki i wspomnienia o siostrach miały dla mnie taki trochę osobisty, wspomnieniowy charakter.
Zakończenie tej uroczystej mszy nie oznaczało końca atrakcji tej wyjątkowej wędrówki. Całą, może już trochę mniej liczną grupą, udaliśmy się na „Wystawę darów papieskich”, która od kwietnia tego roku dostępna jest w obiekcie klasztornym (wejście z dziedzińca na prawo od bramy wjazdowej). Okazuje się, że wszystkie te dary, które otrzymał Święty Jan Paweł II podczas swoich misji w różne zakątki świata były zgromadzone przez księży Pallotynów w klasztorze w Wadowicach. Kiedy rozpoczął się w tamtejszym klasztorze remont Pallotyni przekazali wszystkie dary do klasztoru na Karczówce.
Jest co oglądać! Jedne bogate, eleganckie, drugie proste, niekiedy kiczowate, ale zapewne wszystkie podarowane od serca.Mnie zauroczyły dwie figurki. Jedna z nich to Matka Boża z Dzieciątkiem – Szkaplerzna – dar z Chile, rzeźba wykonana z niebieskiego kamienia i kości słoniowej. Przepiękna, dostojna. Obok stoi, otulona niebieskim płaszczem Najświętsza Maryja Panna „Niewidoma” z ceramiki wypalanej, wykonana prawdopodobnie przez niewidomego artystę. Skromna, trochę pospolita, ale bardzo wymowna w swojej prostocie.
Nie wiem ile darów jest na tej wystawie, ale potrzeba chyba kilku godzin na obejrzenie wszystkich. Muszę tam wrócić.
To jeszcze nie koniec. Na piętrze znajduje się kolejna wystawa pt. „Polscy Pallotyni na misjach”. Są tam pamiątki misyjne z najbardziej odległych i egzotycznych zakątków świata, jak chociażby Wybrzeże Kości Słoniowej, Wenezuela, Rwanda, Kolumbia i wiele innych. Nie da się opisać tych wszystkich fotografii, mniejszych i większych pamiątek zgromadzonych w tym jednym miejscu.
Tam trzeba po prostu iść i zobaczyć, do czego wszystkich serdecznie zachęcam.
Relację z tej niezwykle ciekawej i pouczającej wędrówki, dziękując serdecznie prowadzącym kolegom Andrzejowi Toporkowi i Januszowi Kędrackiemu, spisała zachwycona mnogością pozyskanej wiedzy – Ewa Gonciarz.
Zdjęcia: Ewa Gonciarz i Kazimierz Sławiński