Tradycyjnie więc w dniu 11 lutego został zorganizowany Rajd Walentynkowy na trasie Słopiec - Kaczyn.
Poprzedziły go przygotowania, które z całą pewnością pozwoliły na nadanie tej imprezie wyjątkowego charakteru. W sobotę tydzień wcześniej spotkałyśmy się w trójkę tzn. Ula Łukaszyk, Bożena Kmiecik i ja celem wykonania jakiś tematycznych ozdób. Oczywiście osobą prowadzącą nasze zajęcia manualne była Bożena, jednocześnie pomysłodawczyni wykonywanych dekoracji, która posiada w tym zakresie niezwykłe umiejętności.
W efekcie miło spędzonego popołudnia powstały świeczniki z wizerunkiem serc oraz różnej wielkości serduszka, którymi udekorowano salę w Kaczynie. W przeddzień imprezy Mirek Kubik przygotował sprzęt grający a my przy pomocy przesympatycznego Pana Adama Wysockiego dekorowałyśmy salę balonami w kształcie serc. Kropkę nad i postawiła Beatka Lisowska zawieszając tematyczny plakat wykonany przez Jej uzdolnionego artystycznie syna.
Nareszcie nastąpił dzień rajdu. Na dworcu busowym przy ul. Mielczarskiego stawiła się pokaźna, około 60-cioosobowa grupa turystów, wyposażona w dość duże plecaki i przede wszystkim, dobry humor, który towarzyszył wszystkim do końca dnia. Po dojechaniu do Słopca, powitaniu przez prowadzącego rajd Mirka Kubika ruszyliśmy w 8-io kilometrową trasę do Kaczyna. Okazało się, że dogania nas jeszcze trzyosobowa grupa, która pomyliła dworce i dojechała do Słopca kolejnym kursem. Dzięki bardzo profesjonalnej nawigacji telefonicznej Mirka, dołączyli do nas już na pierwszym postoju. Okazało się, że byli oni z Koszalina, co spowodowało, że nasza impreza nabrała charakteru ogólnopolskiego.
Mirek Kubik z ogromnym zaangażowaniem przekazał nam wiele ciekawych informacji o Słopcu. Mało kto wie, że tak mała, bo licząca jedynie ok. 1.000 mieszkańców miejscowość ma tak bogatą historię.
Słopiec, położony przy dużym stawie w widłach rzek Belnianki i Trupieni, był pierwszą osadą młyńską. W XVI wieku wiódł tamtędy szlak przegonu bydła z Wołynia na Śląsk. W XVIII wieku biskup krakowski Kajetan Sołtyk zbudował w Słopcu tartak napędzany energią wodną, czynna tam także była papiernia.
Z przyjemnością wysłuchaliśmy tych opowieści i obejrzeliśmy zabytki Słopca. Dalszej wędrówce towarzyszyły piękne widoki w promieniach słońca. Po dwóch przerwach na odpoczynek, posiłek i śpiew przy ognisku, dotarliśmy do Gospodarstwa Agroturystycznego „Pod Lasem” Państwa Adama i Małgorzaty Wysockich w Kaczynie, gdzie czekał na nas gorący żurek z jajkiem.Po zaspokojeniu pierwszego głodu, jak na komendę, wszyscy zaczęli opróżniać plecaki, co spowodowało, że stoły oprócz ustawionego przez gospodarzy smalczyku, kiszonych ogórków i swojskich wędlin, zapełniły się różnymi frykasami i wielogatunkowymi napojami.
Po raz kolejny okazało się, że turyści piesi są niezwykle zorganizowani, chętni nie tylko do wędrowania, ale również do biesiadowania.
Już przy pierwszych akordach muzyki parkiet wypełnił się uczestnikami rajdu. Nie ma się czemu dziwić, bo przy takiej muzyce, jaką serwuje nasz showman Mirek, nogi same rwą się do tańca.
W gronie uczestników nie zabrakło również talentów muzycznych. Popisy wokalne zdominowały przerwę pomiędzy tańcami.
To nic, że repertuar, oprócz piosenek biesiadnych, turystycznych zawierał również pieśni patriotyczne i żołnierskie, które niekoniecznie korespondowały z konwencją imprezy. Wszyscy zostali nagrodzeni brawami.
Tradycyjnie już, kulminacyjnym punktem Rajdu Walentynkowego jest zdobycie tytułu Walentynki i Walentego. Oczywiście nie jest to łatwe. Mirek ogłosił konkurs taneczny. No i zaczęło się! Było na co popatrzeć! Pary tańczyły w rytmie tanga, walca, samby i rumby. Niektórym najlepiej wychodził freestyl. Z przyjemnością można było podziwiać unoszone wysoko nóżki pań i stojących naprzeciw panów podczas kankana. Widowisko było przefajne! Po bardzo wyrównanej walce przyszedł moment na głosowanie. W ruch poszły długopisy i karteczki. Wszyscy z napięciem oczekiwali na moment ogłoszenia wyników.
Wreszcie głosy zostały skrupulatnie policzone i Prezes KTP "Przygoda" Andrzej Toporek ogłosił, że tytuł Walentynki XVIII Rajdu Walentynkowego Klubu Turystów Pieszych PRZYGODA otrzymała ANETA KNAP, a tytuł Walentego - TOMASZ STĄPÓR.
Z całego serca gratulowaliśmy zwycięzcom, którzy otrzymali zasłużone brawa oraz pamiątkowe dyplomy wręczone przez Prezesa, po czym zatańczyli wspólny taniec. Szkoda, że nie są członkami Przygody, ale po tak udanym debiucie pewnie rozważą taką ewentualność.
Po tych emocjach uczestnicy imprezy świetnie bawili się dalej, ale wszystko kiedyś musi się skończyć. Tak więc po wielu godzinach wspólnego wędrowania, tańców, śpiewów i radosnego biesiadowania trzeba było wrócić do Kielc, co też w komplecie uczyniliśmy.
Jako spisującej relację z Rajdu, jednocześnie jego uczestniczki niech mi wolno będzie wyrazić osąd, że kolejne Walentynki można uznać za udane dzięki nie tylko tym, którzy przyczynili się do ich organizacji, ale przede wszystkim dzięki wspaniałym uczestnikom!!!
Ewa Gonciarz
Start w historycznym Słopcu od Stołpa vel Słupa,
na Rządowy i Szlachecki wciąż podzielony,
nie wadzi mroźny wiaterek, pokaźna grupa,
a spóźnieni dobiją transportem busowym.
Belnianka rwąca, lodem nie spięta w ogóle,
po młynie wodnym dogorywające mury,
dawny dwór odrestaurowywany czule,
miałby tu wzięcie jakiś ośrodek kultury,
Już widzę piękny ogród, łódki na Belniance,
soczewicę serwowaną w pysznych pierogach,
i torf na okłady podgrzewany w brytfance,
dwu sąsiedzkich rezerwatów szaty uroda.
Spacer po lasach z przewagą sosny - rozkoszą,
w poszyciu w sezonie piękne jagody, grzyby,
Szlak Gren Velo biegnie tutaj wśród lasów szosą,
a w dziewiętnastowiecznych stawach taakie ryby !
Mirek na postoju przedstawia rys Kaczyna,
o związkach miejscowości z Janem Pawłem Drugim,
o Ośrodku Caritasu, co się fest trzyma,
o Sercance Germanie, kreśląc jej zasługi.
Mają też od niedawna Kaczynianie kościół,
zachowała się stara drewniana kaplica,
moc obiektów agroturystycznych dla gości,
u Państwa Wysockich, dziś i nasza stanica.
Wcześniej integrujące rajdowców ognisko,
intonacja pieśni harcerskich, regionalnych,
choć w ciepłych okryciach, do szczęścia jakże blisko,
do żartów, pogaduszek - moment idealny.
Tym co zimnawo, w tempie, dziarsko prą do przodu,
rzadkie ich zakłopotanie na dróg rozstajach,
po śladach końskich widać, blisko już do grodu,
krętą drogą wśród domostw można się upajać.
Belnianka tudzież kręto się wije do celu,
w Marzyszu z Lubrzanką utworzą Czarną Nidę,
czuć już w obejściu zapach żuru, beszamelu,
jeszcze chwilka i mamy Wysockich egidę.
Wreszcie się można wyswobodzić z ciepłych okryć,
zajrzeć w potrzebie do domowej ubikacji,
smalcem wiejskim, wędlinką - apetyt zaostrzyć,
żurem na wykwasie zacząć czas degustacji.
Jest gorąca kawa, herbata, nawet z mlekiem,
coś tam mocniejszego w małpkach, butlach, bukłaczkach,
muzyka już nastraja przy zastolach echem,
pierwsze tańce, solówki i pary znienacka.
Organizatorzy ogłaszają konkursy,
wszyscy w mig z Walentynkowymi serduszkami,
po jednym we wnętrznościach cieplej i nie burczy,
głośny wieczór „Przygody” z tańcami, z pieśniami.
Spotkanie zaszczycają goście z Koszalina,
ba, słychać nawet węgierskie śpiewy, melodie,
niestety żadnej nuty spod znaku Putina,
czastuszki też nie, w odwecie za wschodnie zbrodnie.
Pieczony duży kurczak rozpływa się w ustach,
przy „Jarzębinie Czerwonej” czuć jego smaczek,
Rocha przerobiona Rodowicz trafia w gusta,
w przerwach kółeczka, walce, tanga, dżajwy, czacze.
Janek z Andrzejem podbijają śpiewem serca,
młodsi wiekiem znając zwrotkę, czy dwie - w odstawce,
a publika w tańcach, toastach coraz śmielsza,
są i Walentynkowi zwycięzcy, owacje.
Z wolna mija Kaczyńska przygoda z „Przygodą”,
niektórych zbierają zamówione podwody,
trzon dyma do głównego traktu suchą drogą,
trochę żal tak szybko kończącej się przygody !
Stanisław Janusz Komorowski „Roch”
Przewodnik Świętokrzyski PTTK
Uczestnik Biesiady Walentynkowej
Zdjęcia: Ewa Gonciarz i Mirosław Kubik