Tak liczna grupa, to duża odpowiedzialność i wyzwanie dla przewodnika. Po zapoznaniu nas z trasą wycieczki oraz obowiązującymi regułami, tj. że nie zrzeszeni w PTTK Kielce, nie są ubezpieczeni, że idziemy za, a nie przed przewodnikiem, że szanujemy przyrodę, co m. in. oznacza, że zabieramy swoje śmieci, przewodnik Kazik wyznaczył naszego klubowego kolegę Janka, jako osobę zamykającą wycieczkę. – Wszystkie zasady bezpieczeństwa, jak zawsze, muszą być zachowane przez przewodnika. Tak jest w „Przygodzie”.
Trasa wycieczki, jak poinformował Kazik, miała wieść z Wałsnowa przez Kunin, Nowy Skoszyn, czarnym szlakiem na górę Szczytniak, przez Przełęcz Jeleniowską, Piotrów, wąwóz Dule, gdzie znajduje się Jaskinia Zbójecka, do Łagowa. A więc przed nami 18km wędrówki przez wsie, pola, lasy, góry, po prostu ciągłego kontaktu z przyrodą, pięknymi widokami, w towarzystwie miłośników tego, co sami lubimy.
Wyruszyliśmy w kierunku góry Szczytniak (554m n.p.m.), przez którą przebiega też 100km trasa Twardziela Świętokrzyskiego. – To znana już w całej Polsce impreza sportowo turystyczna organizowana corocznie przez Oddział PTTK Kielce, na którą przyjeżdża 160 zapaleńców z całej Polski. Marsz lub bieg, co kto woli, rozpoczyna się zawsze 30 kwietnia o godzinie 20 00 wieczorem w Gołoszycach, prowadzi przez 21 gór, wzniesień, a kończy się 1 maja na stadionie w Strawczynku. Czas przejścia jest limitowany i wynosi 22 godziny. W klubie „Przygoda” mamy Twardzieli Świętokrzyskich, którzy pokonali ten morderczy wręcz dystans. Są to: Anita, Marta, Grzegorz, Piotr, Wojtek, Marcin, Kazik, Janek. Wkrótce sami mieliśmy doświadczyć wrażeń i odczuć człowieka zmagającego się ze słabościami własnej natury, czy z przeciwnościami przyrody.
Zmierzając w kierunku góry Szczytniak, po drodze mijaliśmy pola z dojrzewającą pszenicą, czy ugory od lat nieuprawiane, porośnięte trawami, ostami, dzikimi rumiankami lub gdzie niegdzie kwitnącymi jeszcze bławatkami, by wejść w zacisze lasu. Tu zaczynał się Rezerwat Przyrody Szczytniak. Idziemy czarnym szlakiem. Grupa coraz bardziej się rozciąga. Nie wszystkim odpowiada narzucone tempo. Pośród uczestników, są dzieci, dużo młodzieży oraz osoby, które przyjechały ze Skarżyska – Kamiennego, z Końskich. Szybciej, wolniej ale wspinamy się leśną ścieżką, by za chwilę zobaczyć zbocze góry Szczytniak pokryte kamieniami, głazami, jak gołoborze na Łysej Górze. Takich widoków, żaden fotograf nie przepuści, nawet początkujący. Tak więc sesja zdjęciowa musiała się odbyć. Przy okazji, zawieramy nowe znajomości, wymieniamy się telefonami, by przekazać robione wzajemnie zdjęcia. Gdy dotarliśmy na szczyt Szczytniaka, najwyższej góry Pasma Jeleniowskiego, część uczestników, którzy już tam byli, pewnie ruszyłaby w dalszą drogę, gdyby nie przewodnik. Po krótkim odpoczynku (dla innych długim), posileniu się czym, kto miał, poszliśmy dalej. Wkrótce, na dużej polanie zobaczyliśmy krzyż z zatkniętą obok flagą Polski, upamiętniający mjr. Jana Piwnika ps. „Ponury”. W czasach II wojny światowej, to miejsce było jednym z mateczników oddziału AK mjr. J. Piwnika ps. Ponurego. Widoczny na drzewie obok, przybity drewniany krzyż stacji VIII, wskazywał, że teraz odbywają się tutaj nabożeństwa Drogi Krzyżowej.
Idąc dalej Przełęczą Jeleniowską w kierunku Piotrowa w oddali, towarzyszył nam widok Świętego Krzyża, klasztoru Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej oraz górującej nad wszystkim, stacji wieży telewizyjnej. Pogoda trochę zaczęła się „łamać”, na niebie pojawiły się liczne chmury, ale nie padało. Do Jaskini Zbójeckiej zbliżaliśmy się wąwozem Dule. Część osób trochę już zmęczona pozostała u podnóża zbocza, kryjącego ową jaskinię. Jak mówi legenda, cały wąwóz był kiedyś jaskinią. Obecnie, długość korytarzy Jaskini Zbójeckiej wynosi ok. 160 m.
Po wdrapaniu się dość stromym podejściem na wysokość wejścia do jaskini, zaopatrzeni w czołówki wycieczkowicze nie omieszkali zobaczyć, co dzisiaj kryją ciemne korytarze kryjówki zbójów. Niespodzianek nie było, czyli typowo; śmieci pozostawione przez wandali przyrody. A powinni wiedzieć, że wąwóz Dule, to światowej sławy odkrywka czarnych wapieni dewońskich z bogatą fauną głowonogów i należy tego chronić, jak dóbr osobistych.
Za chwilę, idąc opłotkami Łagowa, znaleźliśmy się na centralnym placu tego miasteczka, - na rynku. Czy byliśmy zdziwieni jego nową architekturą? Oczywiście, że nie. No, poza ciekawą fontanną i niewielką ilością rabatów kwiatowych. Był to bowiem typowy widok rynku, jak w Kielcach, w Daleszycach, czyli z wszechobecną kostką i płytkami. A drzewa? - Gdzieś tam w oddali, na prywatnych posesjach mieszkańców Łagowa.
Zadowoleni z mile spędzonego czasu, bogaci w nowe doświadczenia, weseli i jak zwykle zauroczeni pięknem naszej Polski, naszych Gór Świętokrzyskich wróciliśmy podmiejskim autobusem linii nr 206 do Kielc.
Dziękuję wszystkim za mile spędzony czas.
Do zobaczenia na szlakach z KTP PTTK „Przygoda” .
Urszula Łukaszyk
Zdjęcia: | Urszula Łukaszyk |
Dorota Osmoła | |
Kazimierz Sławiński |