Relacje
środa, 06 wrzesień 2017 14:56

Relacja z wycieczki: Górniki - Grębosze - Węgrzyn - Gruszka - Góra Dobrzeszowska - Kuźniaki (02.09.2017)

Wczesnym rankiem 2 września 2017 roku wiele osób miało zapewne dylemat, czy przekręcić się pod ciepłą kołderką na drugi bok, czy też na przekór siąpiącemu deszczykowi wskoczyć w ubranie i wyruszyć na wędrówkę. A były powody, by jednak wybrać się w drogę, ponieważ Jacek Śniadecki przygotował trasę intrygującą i mało uczęszczaną.
Dla prowadzącego wyprawę ta marszruta była przewodnickim debiutem w KTP „Przygoda”, ale już od pierwszych chwil przekonywaliśmy się na każdym kroku, że mamy do czynienia z wytrawnym wagabundą, ciepłym, tryskającym humorem gawędziarzem i bardzo dobrym organizatorem.

Na dworcu „bus” doliczyliśmy się trzynastu śmiałków! Owa feralna liczba wzbudziła w nas lekkie uczucie trwogi, gdyż nad nami wisiały ciężkie, ołowiane chmury, a celem naszej wyprawy było przecież miejsce oddziaływania tajemnych mocy!
1 minNikt z nas nie był przesądny, a jakże!, ale na wszelki wypadek stwierdziliśmy, że jest nas jednak czternaścioro, bo przecież nie można pomijać Gucia, wiernego psiego uczestnika wypraw KTP „Przygoda”, a obecność Andrzeja Toporka, szefa „Przygody”, dodatkowo wzmocniła nasze przekonanie , że oto zebrał się skład, który mogliby spokojnie wybrać się nawet nocą na sabat czarownic.

Tak więc pełni ufności i w bardzo dobrych nastrojach dojechaliśmy busem do wsi Górniki, skąd przez Grębosze i Węgrzyn przemaszerowaliśmy do miejscowości Gruszka. Tu w ostatnich dniach września 1944 roku rozgorzała w nocy bitwa pomiędzy oddziałami AL i niemieckimi wojskami, uznawana niegdyś za symbol walki komunistów z niemieckim okupantem. Zdarzenie upamiętnia wystawiony we wsi pomnik. Jacek Śniadecki opowiedział nam, jaki był przebieg wydarzeń znany z relacji zawartej w tajnym piśmie sekretarza KW PZPR Kazimierza Rokoszewskiego.

W noc poprzedzającą bitwę w kwaterze, gdzie mieścił się sztab, urządzono bal z okazji imienin narzeczonej Henryka Połownika. Dla „Balbiny”, bo taki pseudonim miała oblubienica dowódcy, na tę okazję uszyto nawet specjalną suknię. Bawiono się przy wódce wybornie do białego rana, harmonie głośno grały do tańca, a w tym czasie siły niemieckie zacieśniły wokół oddziałów AL pierścień, by zadać śmiertelny cios. Partyzanci dali się zaskoczyć. Przewodnik podkreślił, że do dziś starcie pod Gruszką w nocy z 29 na 30 września wzbudza duże kontrowersje. Ocenia się, że siły partyzanckie liczyły ok.1500 ludzi –AL i partyzantka sowiecka, natomiast siły niemieckie składające się z niemieckich formacji pomocniczych tzw. Kałmuków i Kozaków, oraz policji liczyły
ok. 6000 ludzi. Faktem jest, że partyzanci przebili się przez pierścień niemieckiej obławy tracąc 50 zabitych i 70 rannych, przy stratach niemieckich 200 zabitych (różne źródła podają inne dane bilansu bitwy).

gruszka pomnik

Po tej sporej dawce ciekawej historii bardzo dobrze wpisało się nastrojem ognisko rozpalone przy pobliskiej wiacie. Zapobiegliwość Jacka Śniadeckiego sprawiła, że mieliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy - podpałkę i zapałki, dzięki czemu pięknie rozpaliło się mokre drewno, a także chleb i musztardę do kiełbasek, które zakupiliśmy w sklepiku spożywczym na trasie. Po takim „popasie”, z nową dawką sił i energii, wspięliśmy się na Górę Dobrzeszowską, przez cały czas nie mogąc wyjść z podziwu nad urodą jej przyrody, a ona darzyła maślakami i borowikami, które grzybiarze natychmiast wrzucali do swoich siatek.

Na samym szczycie ujrzeliśmy trzy kamienne wały - jeden tworzący elipsę a dwa w kształcie półksiężyca. W czasach przedchrześcijańskich znajdowała się tu trzebnica, czyli miejsce składania bogom ofiar kultowych. W różnych miejscach można znaleźć liczne głazy - niektóre zostały wykorzystane do budowy stopni wiodących od podnóża góry na szczyt do wałów, inne, z rowkiem, służyły do składania ofiary, jeszcze inne mogły tworzyć ołtarz. Ale najbardziej intrygujący był dla badaczy fakt, że w środku kręgów, poza odłamkami ceramiki, nie znaleziono najmniejszego śladu przebywających tu ongiś ludzi. W czasie różnych wykopalisk odnajdywano na ogół jakieś rzeczy, chociażby zgubiona przez kogoś spinka czy koralik z zerwanego naszyjnika, a tu nie natrafiono na nic takiego! Najprawdopodobniej, jak sądzą archeolodzy, miejsce to uważano za czyste i nieliczni wybrańcy, którzy tam wchodzili, musieli uważać, by niczego nie pozostawić.

18c minGóra Dobrzeszowska, obok Łysej Góry, Zamczyska czy Wysokówki, jest uważana za miejsce święte także przez współczesnych rodzimowierców, którzy żyjąc dziś wśród nas wierzą w Światowida, obchodzą „dziady” i z udziałem żerców, czyli kapłanów, wciąż odprawiają religijne rytuały. My także czuliśmy, że jest to tajemne miejsce, więc gdy Jacek Śniadecki wydał dla żartu swoim tubalnym głosem dźwięk niczym jakiś demon z piekła rodem, niejednemu ciarki przeszły po plecach. No, no, jak on takim barytonem zacznie śpiewać na ognisku przy akompaniamencie gitary, to dopiero będzie wydarzenie!

Atmosfera tajemniczości, niezwykłości i zachwytu nad wyjątkowym urokiem Dobrzeszowskiej Góry towarzyszyła nam do ostatnich chwil wędrówki zakończonej w Kuźniakach - wsi, która nie tak dawno była miejscem startowym innej wyprawy.

Kto się wystraszył małego deszczyku i został w domu, niech żałuje i zapamięta powiedzenie, że „nie ma złej pogody, jest tylko złe nastawienie”!

A debiut w Przygodzie wytrawnego przewodnika Jacka Śniadeckiego był tak udany, że już nie możemy się doczekać, kiedy nas znów poprowadzi na szlaku. Mamy nadzieję, że już niebawem!

A tymczasem -

WIELKIE DZIĘKI ZA WSPANIAŁĄ WYCIECZKĘ!

Tekst: Jagoda Jóźwiak
Zdjęcia: Jagoda Jóźwiak i Andrzej Jóźwiak


 

 

Kalendarz Imprez