Rozwój osady był ściśle związany z rzeką KAMIONKĄ i jej licznymi dopływami. Kamionka ma swe źródła u podnóża Góry Cisowej i wpływa do Kamiennej w Skarżysku w pobliżu ul. Cmentarnej. Długość rzeki to ok. 17-18 km.
Postanowiłam więc poprowadzić grupę uroczo wijącymi się leśnymi drogami i ścieżkami nad rzeką. Powędrowaliśmy prawym brzegiem Kamionki w kierunku zalewu REJÓW w Skarżysku. Spacer lasem o tej porze roku to sama przyjemność dla oczu i stóp. Jak dzieci cieszyliśmy się szelestem kolorowych liści rozkopywanych naszymi "lekkimi bucikami". W tej radosnej atmosferze dotarliśmy do pięknie zrewitalizowanego zalewu rejowskiego. Ławeczki, chodniki, deptaki, lazur wody zachęcają do leniuchowania. My zadowalając się szybką sesją zdjęciową poszliśmy w kierunku zapory i zatrzymaliśmy się przy ruinach zabytkowego wielkiego pieca pamiętającego czasy pierwszych dymarek i bogatego rozkwitu w okresie staszicowskim. Nie bez powodu, obok usytuowano pomnik poświęcony Stanisławowi Staszicowi. Oczywiście, nie omieszkaliśmy w tym miejscu zrobić pamiątkową fotkę całej grupy. Tutaj kol. Jurek Pabian przybliżył nam historię owego pieca i zalewu, którego powierzchnia wynosi 37 ha.
W czasach intensywnego rozwoju Staropolskiego Zagłębia (pierwsza poł. XIXw.) wybudowano w Rejowie odlewnię i osiedle fabryczne. Obok, w budynku administracyjnym dawnego zakładu mieści się obecnie Muzeum Orła Białego z bogatą ekspozycją plenerową ciężkiego uzbrojenia z okresu II wojny światowej. My przechodzimy na drugą stronę zalewu i zatrzymujemy się na krótki odpoczynek w miejscu przeznaczonym dla turystów. Postój przedłuża się i zamienia w małą biesiadę za sprawą solenizantek Urszul - są życzenia i chóralne "sto lat"- ku zgrozie okolicznych wędkarzy.
Posileni i rozbawieni (niektórzy najchętniej już tu zakończyliby wędrówkę) kierujemy się w stronę Baranowa. Po drodze spotykamy pomniki ofiar II wojny światowej i powstania styczniowego. Podążamy brzegiem zalewu, kolorowymi leśnymi ścieżkami i dochodzimy do uroczych uliczek suchedniowskiego Baranowa z zabytkowymi drewnianymi domkami, m.in.dużą Harcówką. Tu krótki postój i kilka humorystycznych opowiastek kol. Czesia Siudy dotyczących harcerskiego życia i interpretacji harcerskiej lilijki.
Idziemy dalej wąska dróżką i zdobywamy mały mostek na Kamionce-zaczarowane miejsce, gdzie niegdyś skrzypiały koła młynów Kutwina i Tumulca. Przy mostku wyraźnie widać pozostałości po dawnej budowli. Znów chwila dla fotoreporterów i pełna niespodzianek wędrówka uroczą ścieżką nad Kamionką. Idziemy gęsiego jej meandrami, gdzie z jednej strony kłaniają się nam rozłożyste stare dęby a z drugiej, nad brzegiem liczne ślady podstępnej działalności bobrów-drzewka pięknie przerobione ich ząbkami. W kilku miejscach mijamy świeże zjeżdżalnie bobrowe do wody- z wyraźnymi odciskami ich łapek. Tą piękną dróżką dochodzimy do kolejnego mostu, tym razem bardziej okazałego, na nasypie kolejki wąskotorowej. Kiedyś z tego miejsca roztaczał się rozległy widok na ciekawe obiekty w mieście. Teraz te okolice Kamionki zarosły krzakami, drzewami i podgląd jest utrudniony. Wędrowcy jednak, czy chcą, czy nie , muszą wysłuchać trochę historii o Suchedniowie.
A historia jest bogata- zapisana w źródłach z 1510 roku, kiedy to biskupi krakowscy, będący w posiadaniu tych ziem postanawiają wykorzystać zasoby rud żelaza - przyczyniają się do otwarcia pierwszych kuźnic - Alberta Berezy(dziś Berezów), Andrissa (dziś Jędrów) oraz Stanisława Suchini (prawdopodobnie stąd nazwa SUCHEDNIÓW).
Powstają tu liczne kuźnice, fryszerki ( do świeżenia żelaza), odlewnia żeliwa. Z nasypu kolejki widać wieżę kościoła pw. Św. Andrzeja, który wybudowano w miejscu kaplicy z 1758 r. Obok kościoła są zabudowania z okresu staszicowskiego, kiedy w Suchedniowie ustanowiono Główną Dyrekcję Zarządu Górnictwa, później rozdzieloną na Okręg Wschodni w Suchedniowie i Okręg Zachodni w Dąbrowie Górniczej. Oprócz STASZICA działał tu inż. JAN HEMPEL -organizator szkolnictwa górniczego w Polsce. Po prawej stronie kościoła duży teren zajmują hale po Fabryce Urządzeń Transportowych, w której po wojnie produkowano słynne w świecie wózki podnośnikowe widłowe " RAKI". Fabryka powstała w miejscu kuźnicy BALTAZAREK przebudowanej przez Ludwika Starkego w nowoczesną odlewnię żelaza. Powstała fabryka odlewów przeniesiona zostaje później do Kielc jako SHL (Suchedniowska Huta Ludwików). Kolejnym właścicielem fabryki w tym miejscu staje się Stanisław Tański. Tu w czasie okupacji inż. Kazimierz Czerniewski ps.KOREBKO uruchamia w warunkach konspiracyjnych produkcję pistoletów maszynowych typu STEN. A kolejka wąskotorowa zawdzięczała swoje powstanie przedstawicielowi zasłużonego dla Suchedniowa rodu WĘDRYCHOWSKICH- ANTONIEMU. On to dla transporu rudy żelaza z lasów dalejowskich buduje tę kolejkę w 1890 r. Kiedy kończą się zasoby rudy, wydobywa glinkę i rozwija przemysł ceramiczny, potem buduje kopalnie piaskowca. Kolejka wykorzystywana była do lat 70-tych XX w. do transportu drewna z Suchedniowa aż pod Łysicę.
Z nasypu kolejki przemieszczamy się na pobliski cmentarz, by poobcować z duchem przeszłości. Przechodzimy obok mogił powstańców 1863 r.,ofiar II wojny światowej i żołnierzy AK (M.Szumielewicza, E.Skrobota), ostatniego po mieczu z rodu Piłsudskich - Mariana, palimy lampkę na grobie piewcy Gór Świętokrzyskich- JANA GAJZLERA (1891-1940), gdzie kol. Iza Domagała pięknie czyta nam wiersz o jesieni ze zbioru poety. Kolejno mijamy pomniki- JANA HEMPLA (1818-1886) naczelnika Zarządu Górnictwa; grób rodziny Wędrychowskich; Emilii Peck-założycielki pensji, jednej z najlepszych szkół w Królestwie Polskim.To u niej Maria Skłodowska po maturze szukała pracy. Mijamy grób słynnej sopranistki HALINY ŁUKOMSKIEJ i jej męża kompozytora AUGUSTYNA BLOCHA. Spacer po cmentarzu kończymy przy zbiorowej mogile Partyzantów.
Następnie zmierzamy na ścieżkę GUSTAWA HERLINGA GRUDZIŃSKIEGO, drogę wzdłuż torów, którą / późniejszy słynny pisarz/ pokonywał dojeżdżając do szkoły w Kielcach i którą opisał w swojej książce -"INNY ŚWIAT". Mijamy pomnik 33 zakładników z Kielc rozstrzelanych przez Niemców w 1944 r. w lesie obok dworca PKP. Dworzec też jest zabytkowy ( z 1885 r.) bo pamięta czasy Drogi Żelaznej Iwanogrodzko - Dąbrowskiej .
I znów wchodzimy na czarowne jesienne leśne ścieżki, by zatrzymać się na uroczej polanie nad przebudowywanym suchedniowskim zalewem. Szkoda tylko, że ktoś nie zadbał w tym miejscu o kosze na śmieci i piękna polana z "tańczącymi drzewami" zamieniła się w śmieciowisko za sprawą pracujących na terenie zalewu robotników. Po krótkim odpoczynku ruszamy ul. Pasternik gdzie stare drewniane domki przeplatają się z nowoczesnością i wychodzimy na ul. Bodzentyńską prosto na rozpadający się domek w którym wydał ostatnie tchnienie Jan Gajzler. Dom ów był własnością rodziny jego żony Marii z Marusieńskich. Ostatnim właścicielem "dworku" był pisarz Krzysztof Kąkolewski. Obecnie domek czeka na całkowity rozpad, by nowy właściciel mógł go rozebrać.
Zmierzając do kresu naszej długiej wędrówki przechodzimy obok "Starego Młyna", rozległego kompleksu hotelowo - restauracyjnego przy moście nad Kamionką. To nic innego, jak przebudowany młyn rodziców Gustawa Herlinga Grudzińskiego, gdzie pisarz spędził dzieciństwo mieszkając obok w drewnianym dworku nad stawem . Po drugiej stronie, u zbiegu ulic Bodzentyńskiej i Sportowej wpada w oko czarny domek z drewna. To tzw. KAŁAMARZYK, modrzewiowy dworek z XVIII w. wybudowany na podstawie kwadratu z łamanym dachem krytym gontem. Obecnie czeka na przeniesienie do Tokarni.
Ostatni kilometrowy odcinek pokonujemy już bardzo zmęczeni ruchliwą drogą Berezów, skręcamy w Koszykową i po kilkudziesięciu metrach ukazuje się nam zjawiskowy okazały budynek z czerwonej cegły. Obok stawik, stawiska,mostek na rzeczce, łąki, zarośla, w dali stare dęby- uroczo. Na ganku oczekują nas nowi właściciele MŁYNA JĘDRÓW - państwo Anna i Paweł Orłowscy i zapraszają do środka. Dzielnie pokonujemy strome drewniane schody i wchodzimy na ostatnią kondygnację młyna, gdzie p.p. Ania i Paweł dzielą się z nami ciekawymi opowieściami, jak weszli w posiadanie tego obiektu, jak przez trzy lata, dzień po dniu przywracali go do dawnej surowej świetności. Historia młyna sięga XVI w., wiąże się go z umiejscowioną tu pierwszą fryszerką Anryszów. Początkowo młyn był drewniany, potem wymurowany z czerwonej cegły. Działał od 1885 roku. Obecnie pan Paweł doprowadził do uruchomienia większości urządzeń łącznie z młyńskim kołem i turbiną wodną pod młynem produkującą prąd. Zainteresowanych odsyłam na stronę "Młyn Jędrów" na Facebooku, gdzie państwo Orłowscy zamieścili obszerną historię odbudowy młyna ilustrowaną bardzo licznymi fotografiami.
Pan Paweł oprowadził naszą grupę po całym budynku pokazując wszystkie ciekawostki i demonstrując działanie różnych urządzeń. Właściciele gromadzą tu stare urządzenia ciekawe przedmioty różnego przeznaczenia np. młynki, maszynkę do lodów. Na zakończenie spotkania chętni mogli posilić się ugotowanym przez panią Anię pysznym żurkiem z jajkiem i kiełbasą, wypić kawę, herbatę i chwilę odetchnąć. Myślę, że atrakcyjność zwiedzanego obiektu zrekompensowała Koleżankom i Kolegom trudy wędrowania, a także zachęciła do ponownego odwiedzenia Suchedniowa. Zapraszam więc na następne wędrówki bo atrakcyjnych szlaków i miejsc jest tu bardzo dużo. Na pewno Suchedniów zacznie masowo przyciągać turystów po zakończeniu rewitalizacji zalewu i jego otoczenia w 2019 r.
Dziękuję Koleżankom i Kolegom z Przygody za liczny udział we wspólnym wędrowaniu, a Koledze Jurkowi Pabianowi za wsparcie w prowadzeniu wycieczki i podzielenie się z uczestnikami swoją szeroką wiedzą o regionie.
Tekst: Barbara Rej
Zdjęcia: Ewa Gonciarz