Miejscem zbiórki była pętla autobusowa na Bukówce. Zawsze wielką niewiadomą jest frekwencja, no bo i dzień jest specyficzny, pogoda może nie zawsze zachęcać do spacerowania nocą. Tym razem zwolennicy tak spektakularnej imprezy nie zawiedli. Około godz. 21. z każdego wjeżdżającego na pętle autobusu, wysypywali się kolejni uczestnicy wędrówki. Grupa osiągnęła ponad 60. osób. Przybyło wielu członów "Przygody" i jej sympatyków, ale również znaczną część stanowiły niezrzeszone całe rodziny oraz grupy młodych ludzi.
Straszne zamieszanie było. Wszyscy jednocześnie gadali, witali się, przystrajali w sylwestrowe błyskotki (szkoda, że tych było w tym roku bardzo mało), sprawdzali funkcjonowanie czołówek itd.
W końcu przez ten cały "rejwach" przebiła się, pomimo swojej mikrej postury, Koleżanka Ula Zychowicz, która musiała nad tym tłumem zapanować, jako prowadząca sylwestrową wędrówkę. Dała sobie doskonale radę. Powitała uczestników, stanowczym głosem przymusiła do wysłuchania standardowych informacji i, jak to Ona, dziarskim krokiem poprowadziła nas na trasę.
Zanim ruszyliśmy, również Prezes Klubu Kolega Jan Wiórek, przywitał wszystkich uczestników i życzył udanego "Sylwestra".
Pogoda w "sylwestrową noc" sprzyjała wędrowaniu, było dość ciepło, nie padało, szkoda tylko, że nie było biało. No, ale cóż, taki mamy klimat.
Grupa była bardzo zróżnicowana zarówno wiekowo, jak i kondycyjnie. Dało się słyszeć stwierdzenia, że niektórzy nigdy nie chodzili po górkach. Całe szczęście, że nie widziałam żadnej dziewczyny w butach na szpilkach. Można więc uznać, że towarzystwo było nieźle przygotowane.
Zaczęliśmy więc wspinaczkę na Telegraf. Grupa rozciągnęła się niemożebnie, ale za to widok świecących czołówek na całej rozciągłości był niesamowity.
Dotarliśmy na Telegraf. Ula zarządziła chwilowy postój na popodziwianie Kielc z wysokości i wykonanie fotek z tarasu widokowego.
Kolejny, tym razem dłuższy postój, na Górze Hałasa. Odpoczęliśmy trochę, posilili i nawodnili. Czas jednak w dalszą drogę. Przed wejściem na czarny szlak na Stadionie spotkaliśmy spacerujących Marysię i Andrzeja Śpiewaków (również członków "Przygody"), którzy dali się namówić na wspólne powitanie Nowego Roku na Pierścienicy i dołączyli do nas.
Sporo przed czasem dotarliśmy na szczyt góry, z której rozpościerał się piękny widok na rozświetlone, ale jeszcze spokojne Kielce.
Nieopodal, w stałym, znanym nam miejscu, płonęło już ognisko, wcześniej rozpalone przez Kolegów Grzegorza Krochmala i Piotra Jagodzińskiego. Nieźle się chłopaki spisali, bo w powietrzu raczej wilgoć, a więc rozpalenie ognia było pod znakiem zapytani. Fajnie, bo mogliśmy się trochę ogrzać.
Szybko jednak nadeszła północ. Czas na toast noworoczny. Trzeba przyznać, że Panowie z Zarządu nieźle się przygotowali. Na Pierścienicę dwa dni wcześniej wtargali kilka szampanów, które zakopali w ziemi. Przed północą zostały wykopane i oczyszczone. Tak więc w ten właściwy czas mogliśmy wznieść toast dobrze schłodzonym trunkiem. Po kolei jednak.
Tuż przed północą udaliśmy się na szczyt. Mogliśmy podziwiać przepiękne efekty świetlne. Wiem, co na to wszyscy obrońcy zwierząt. Mnie też ich żal. Może kiedyś będą jakieś bezhukowe race, ale jak narazie cały świat tak samo wita Nowy Rok.
Tak więc, podziwiając widoki, strzelając szmpanami, składaliśmy sobie życzenia, aby ten nadchodzący 2020 Rok, był dla nas wszystkich szczęśliwy.
Kiedy ucichły dźwięki fajerwerków, a nad Kielcami znowu zapanowała cisza, udaliśmy się ponownie do ogniska, aby tam w dalszym ciągu świętować nadejście Nowego Roku.
Jedni odchodzili już do domu, a inni przybywali, aby z nami świętować ten dzień. Ktoś włączył muzykę, niektórzy zaczęli tańczyć.
Oczywiście, jak jest z nami Jurek Pabian, to muszą być śpiewy. I były. W rytm muzyki, schwytani za ręce, pląsaliśmy wokół ogniska.
Nowy 2020 Rok powitaliśmy pięknie, ale pomału trzeba było się rozstawać. Sukcesywnie, małymi grupkami schodziliśmy do cywilizacji. Szkoda, że nie było śniegu, bo można byłoby zjeżdżać (na byle czym).
Tak więc, kończąc tą relację ze wspaniałej sylwestrowej wędrówki, życzę wszystkim członkom KTP PTTK "Przygoda", sympatykom, wielbicielom i poprostu znajomym naprawdę szczęśliwego 2020 Roku i mam nadzieję, do zobaczenia za rok.
Tekst: Ewa Gonciarz
Zdjęcia: Ewa Gonciarz i Andrzej Śpiewak